Widmo kryzysu finansowego, koronawirus, rosnąca inflacja przy realnie ujemnych stopach procentowych… Wszystko to powoduje nerwowe ruchy posiadaczy oszczędności, którzy próbują ocalić wartość swoich pieniędzy. W co warto zainwestować, aby uchronić się przed inflacją?
Czy inflacja wkrótce zmaleje?
Cóż… Nie ma tutaj, niestety, żadnego pola, by przewidywać rychłą zmianę polityki RPP i NBP. Nasz bank centralny, podobnie jak inne tego rodzaju instytucje na świecie, dąży do ujemnych realnie stóp procentowych i nic nie wskazuje, żeby miało się to zmienić. Gospodarki wszystkich praktycznie krajów są zadłużone ponad miarę, a ponieważ nikt, może poza Wenezuelą, nie lubi ogłaszać bankructwa, ten dług i koszty jego obsługi sztucznie zaniża się poprzez niskie stopy procentowe. W dodatku niskie stopy procentowe napędzają akcję kredytową, a zatem konsumpcję, co powoduje, ponownie sztuczne, nadmuchiwanie wzrostu gospodarczego. Bank centralny, widząc nadchodzące spowolnienie, powinien reagować zawczasu, podnosząc stopy procentowe. Naturalnie oznaczałoby to pewne przyhamowanie gospodarki i wzrost raty kredytowej dla miliona Polaków, ale gdyby NBP zdecydował się na ten ruch dostatecznie wcześnie, co najmniej rok temu, mógłby następnie ponownie obniżyć stopy w sytuacji prawdziwej recesji i w ten sposób pomóc kulejącej nieco gospodarce. Właściwy moment zdaje się był na przełomie 2016/2017 roku, ale już minął i stoimy w obliczu realnego zagrożenia i galopującą inflacją, i dużą recesją.
Tak naprawdę inwestycja w obligacje jest najbardziej opłacalna w momencie spadającej inflacji, gdyż nasze papiery przynoszą wówczas dodatkowy zysk. Czy oznacza to, że obecnie nie ma sensu kupować obligacji? Nie, ponieważ w przyszłym roku obligacje będą oprocentowane według wskaźnika z obecnego momentu, więc jeśli w przyszłym roku inflacja będzie niższa, to zyskamy
Czy lokata w obligacje jest bezpieczna?
Inwestowanie w obligacje skarbowe jest niczym innym, jak pożyczaniem pieniędzy Skarbowi Państwa. Zatem niejako kredytujemy rząd, za co on płaci nam odsetki, a jedynym ryzykiem jest niewypłacalność państwa. Oczywiście zdarzały się w historii Polski momenty, kiedy rząd nie wykupował obligacji. Większość roszczeń dotyczy papierów z okresu II wojny światowej, ale… Nikt 200% gwarancji nie da.
Czy obligacje chronią przed inflacją?
Najlepsze obligacje, np. tzw. dziesięciolatki, ale także kilka innych, o czym napiszę za chwilę, mają tę zaletę, że ich oprocentowanie od drugiego roku oszczędzania jest powiązane z inflacją i wynosi np. x+1,5%. Inflacja 3% daje nam 4,5% na obligacjach, 4% - 5,5% itd. Bach, większość osób doczytuje tylko do tego momentu i inwestując w obligacje nie zdaje sobie sprawy z tego, że wskaźnik inflacji liczy się nie z bieżącego miesiąca, ale sprzed roku. Zatem decydując się na nabycie np. EDO (obligacje 10-letnie) rok temu (przypominam, że pierwszy rok ma oprocentowanie stałe), obecnie zarabiamy inflacja + 1,5%. ale… ubiegłoroczna inflacja wynosiła w marcu bodaj 1,9%, więc otrzymujemy max 3,4%. Zatem nadal jesteśmy poniżej oficjalnej inflacji, aczkolwiek i tak jest lepiej niż w przypadku większości lokat bankowych. Z kolei za rok, jeśli inflacja w kolejnym roku spadnie, to w następnym roku będziemy zarabiać więcej, zatem długoterminowo będziemy na plusie.Dlatego im dłuższa inwestycja, tym większa szansa na solidny zysk. Warto nadmienić, że obligacje nawet w obliczu dużych wahań na rynku mogą być tutaj bardziej zyskowne, gdyż podatek Belki obliczany jest w obligacjach na koniec inwestycji. Zatem kiedy po roku dopisywane są odsetki, cały kapitał plus cały zysk z poszczególnych lat pracują nadal i dopiero na koniec odprowadzamy haracz. Wbrew pozorom ma to znaczenie, kiedy podatek od zysków kapitałowych jest pobierany, gdyż większa pracująca kwota oznacza wyższe odsetki w kolejnych latach.
Kiedy warto kupować obligacje?
Tak naprawdę inwestycja w obligacje jest najbardziej opłacalna w momencie spadającej inflacji, gdyż nasze papiery przynoszą wówczas dodatkowy zysk. Czy oznacza to, że obecnie nie ma sensu kupować obligacji? Nie, ponieważ w przyszłym roku obligacje będą oprocentowane według wskaźnika z obecnego momentu, więc jeśli w przyszłym roku inflacja będzie niższa, to zyskamy. Tutaj, jeśli mówimy o oszczędnościach długoterminowych, można jeszcze zwiększyć efektywność, opakowując swoją inwestycję w IKE, dzięki czemu nie płacimy podatku Belki nawet na koniec inwestycji.
Jakie obligacje wybrać?
Najbardziej atrakcyjne oprocentowanie dają obecnie obligacje 12-letnie ROD. Nie każdy jednak może je nabyć, gdyż rodzinne obligacje oszczędnościowe przeznaczone są wyłącznie dla beneficjentów programu „Rodzina 500+”. I możesz w nie zainwestować tylko tyle pieniędzy, ile otrzymałeś dotychczas w ramach tego programu. Rodzice jedynaka mogą więc obecnie zainwestować max 4000 PLN. Drugie w kolejności opłacalności powinny być EDO, czyli obligacje 10-letnie, a następnie 6-latki ROS, im krótszy okres inwestycji, tym mniejsza szansa na odrobienie ewentualnych strat w poszczególnych latach. Obligacje na okres krótszy niż 6 lat mogą obecnie zarobić bardzo mało, gdyż graniczna bariera inflacji, do której 6-latki są jeszcze opłacalne wynosi ok. 5,3% , a obligacje 4-letnie i krótsze są oprocentowane WIBOR-em lub jak lokata.
Co, jeśli nie obligacje?
Książka o inwestowaniu? Najlepiej solidna i nietania, która nie obiecuje 20% zysku co roku. Tylko wówczas unikniemy kosztownych pomyłek, które mogą nas kosztować nie utratę 400 zł z każdych 10 tys. (straty w wyniku inflacji w przypadku trzymania środków na nieoprocentowanym koncie). Nieuchronnie bowiem w ślad za popytem idzie podaż, zatem tylko czekać pojawienia się „genialnych okazji inwestycyjnych” w postaci Amber Goldów, Das Coinów, lokat strukturyzowanych i innych bardzo skomplikowanych produktów finansowych, w których pewne jest tylko to, że poniesiemy mnóstwo opłat za wejście, wyjście, zarządzanie, wypracowanie zysku itd. itp.
Autor: Joanna Lalak
Ukończyła filologię polską na UMCS oraz podyplomowe studia managerskie ze specjalizacją Marketing i Analiza Rynku na Politechnice Lubelskiej. Specjalistka i entuzjastka marketingu online w skandynawskim fintechu Lendo, gdzie łączy pasję do optymalizacji i uwielbienie do zawiłego świata finansów. Uwielbia bieganie, Toskanię i czerwone wino. Prywatnie żona i mama.